niedziela, 9 września 2007

Początki

Tak tak... długo nie pisałem, wiem. Czuję się winny, możecie przygotować dla mnie jakąś karę;) Niestety od jakiegoś czasu miałem problemy z dostępem do internetu, więc nawet nie miałem jak pisać.
W Aveiro jestem od tygodnia i jednego dnia, czyli 8 dni, co daje 192 godziny, biorąc pod uwagę godzinę przyjazdu jest to dokładnie 193,5. Łatwo policzyć, że przebywam tu 11 610 minut. Po odjęciu 5 minut (jest 21.25 a nie 21.30 jak przyjąłem przy poprzednim obliczeniu, żeby zaokrąglić) mamy 11 605. Po użyciu kalkulatora otrzymujemy 696 300 sekund. Właśnie tyle (plus minus) jestem w Aveiro.
Pierwsze wrażenie z miasta... Myślałem że będzie większe. Niemniej jest piękne. Uniwersytet zajmuje bardzo duży obszar na wyjeździe z miasta. Akademiki, są położone przy całym kampusie. Z okna mam widok na parkingi i rektorat.
Pierwszego dnia po baaaardzo długiej podróży z wieloma przesiadkami dojechaliśmy ok godziny 20 na miejsce. Na szczęście okazało się, że nasze klucze zostały przekazane do ochrony rektoratu, żebyśmy mogli się wprowadzić zaraz po przyjeździe. Odłożyliśmy walizki i poszliśmy coś zjeść. W centrum miasta znajduje się tzw Forum Aveiro. Jest to pasaż handlowy, wielkością dorównujący Galerii Łódzkiej. Tam właśnie zjedliśmy nasz pierwszy portugalski obiad. Restauracja, której nazwy teraz nie mogę sobie przypomnieć serwuje obiad za 5,99 euro, polegający na tym, że otrzymujesz tależ i wkładasz na niego co chcesz i ile chcesz. Co tu dużo mówić - najadłem się. Wracając jeszcze na chwilę do podróży - Po raz pierwszy leciałem samolotem z telewizorami na pokładzie;)

Następne kilka dni zeszły nam na zwiedzaniu Aveiro z naszą koleżanką Kamilą, która mieszkała tutaj rok, nauce Portugalskiego i poznawaniu wielu, wielu ludzi.
W grupie kursowej mamy 7 osób:
Jennifer - Niemcy, Hamburg
Liliana - Serbia, Nowy Sad
Milosz - Serbia, Nowy Sad
Julian Walkowiak - musiałem napisać nazwisko, żeby was zmylić - Austria, Wiedeń

W pierwszym tygodniu właściwie nic ciekawego się nie zdarzyło. Co zauważyłem dziwnego...
1. Portugalczycy nigdzie się nie spieszą, a sami mówią o sobie, że się spieszą.
2. Ulice są puste do godziny 24, potem zaczyna się festa.
3. Kasjerzy w hipermarkecie sami pakują zakupy i do jednej torby wkładają max 3 rzeczy (!)
4. Piwo sprzedają tylko w małych szklankach (0,2l)

Na razie tyle, może dopiszę coś innego dnia.
Ostatni weekend spędziłem wyjątkowo dobrze. Mieliśmy jechać na wycieczkę w sobotę. W piątek okazało się, że w Torreira jest muita festa, więc pojechaliśmy. Wyprawa szalona, gubiliśmy samochody chyba z 5 razy, bo tylko nasz kierowca wiedział gdzie jechać, reszta podążała za nami;) Swoją drogą kierowcą była senhora Sara, która po angielsku rozumie, ale nie umie mówić, więc ja mówiłem po angielsku, a ona odpowiadała po portugalsku:P
Miasteczko Torreira okazało się malutkie. Całe miasto świętowało. Na ulicach powywieszane ozdoby, na głównej ulicy można było kupić o godzinie 24 wszystko - od garnków, telewizorów, mieczy świetlnych (w konkurencyjnych cenach), alkoholi, jedzenia, butów do kosmetyków. Pewnie i koń by się znalazł albo kilka granatów spod lady.

Festa była faktycznie duża. Na plaży stały dwie sceny, jakieś bary z kolorowym popcornem i żarciem. No a 50 metrow od sceny ocean:) Chcieliśmy spać tam po imprezie, wzieliśmy nawet namioty, ale okazało się, że na miejscu jest tyle tysięcy ludzi, że po prostu nie ma gdzie spać. Zatem prosto z Torreira następnego dnia poszliśmy na wycieczkę do Porto i Guimaraes.

Przewodnik Joao okazał się super-przewodnikiem. Śmiałem się prawie bez przerwy, może dzięki temu nie usnąłem po nie przespanej nocy. Najpierw pojechaliśmy do Porto, zjedliśmy śniadanie - Croisanty i kawę portugalską, obejrzeliśmy typowy portugalski rynek, gdzie baby sprzedają świerze owoce, warzywa, ryby, żywe kury i inne specjały. Przeszliśmy się jeszcze ulicami Porto, nad rzekę i do pociągu. Brzegi rzeki opadają bardzo stromo a mimo to stoją na nich domki, wygląda to niesamowicie, ale zobaczycie na zdjęciach na Picasie (mam już aparat, a poza tym mam zdjęcia od znajomych).
W Guimaraes wysiedliśmy około godziny 13.30. Kolejka górska wwiozła nas na szczt góry Penha, gdzie zjedliśmy obiad. To będzie obiad, któremu poświęcę najwięcej miejsca na tym 'blogu':
Przystawki - melon z szynką parmeńską, sery z regionu, oba krowie. Jeden był zwykły twardy, drugi pleśniowy, bardzo dojrzały. Drugi był na tyle dojrzały pleśń z wierzchu była odkrojona i w serze zanurzona była łyżka do nakładania. Oprócz tego była jakaś lokalna kiełbasa oraz specjalny przysmak - kiełbasa pieczona zroiona jakby z poszarpanego mięsa - pyszne. Do tego też lokalne danie - pierożki z mielonym mięsem w środku i bułką tartą na wierzchu. Jak przystało na elegancką restaurację podali też kraby (serio) , a do picia Vinho Verde czyli zielone wino, które jest produkowane tylko w tym regionie i faktycznie jest zielonkawe w kolorze.
Po przystawkach przyszedł czas na prawdziwe jedzenie - dwa portugalskie dania - pieczony cielak i pieczona owieczka (nie wiem jak nazywa się w Polskim młoda owca). Do tego pieczone ziemniaki i ryż (tak, tak, tutaj jedzą ziemniaki i ryż równocześnie). Jeśli chodzi o owcę, to mięso dobre, ale twarde. Za to cielak... w życiu nie jadłem tak miękkiego mięsa, po prostu rozpływało się w ustach;) No i było przepyszne.
Deser mogliśmy wybrać sami, ale wszyscy oprócz Jennifer wybrali zwykłe ciasto czekoladowe. Ciasto czekoladowe podane z owocami i w polewie było po prostu idealnym zakończeniem dla tak pysznego obiadu.
No i pierwszy raz w życiu kelner dolewał mi wino jak widział, że skończyłem lampkę;)
Na górze zwiedziliśmy jeszcze kościół, który jest cały wyrzeźbiony wewnątrz skały i pojechaliśmy z powrotem obejrzeć stare miasto, zamek i pałac króla, który sprawił, że Portugalia jest teraz dużo większa niż była kiedyś. Resztę dnia spędziliśmy czekając na pociąg w miłej kawiarni na rynku, pijąc, rozmawiając i czując się prawie jak prawdziwi Portugalczycy. Spóźniając się prawie na pociąg dojechaliśmy szczęśliwie do Aveiro. Od razu ze stacji pospieszylismy do baru obejrzeć końcówkę meczu Polska - Portugalia (oni tutaj mówią Portugalia - Polska:P). Musieliśmy się jednak kryć z naszymi uczuciami, bo była nas tylko dwójka polaków, a cały pub wypchany był jak nie trudno zgadnąć Portugalczykami;) No ale remis 2:2 był doskonałym zwieńczeniem tak miłego dnia.
Spałem długo. A dziś znów Festa festa - w Coimbrze. Tym razem zostałem w domu. Tak będzie dla mnie lepiej:P Ale niektórzy pojechali;)
A więc.. Adeus.

PS. Polecam: http://picasaweb.google.com/BananQ/

7 komentarzy:

michal pisze...

Robię się głodny, chociaż jest 2:20... ;P
Z tego co piszesz to naprawdę fajny kraj. No i ocean. Szkoda że nie zamieściłeś żadnych jego fotek. Ta uliczka na jednym zdjęciu jest po prostu piękna. Kto wie, może za 20 lat tak właśnie będzie wyglądała Piotrkowska. No i masz tam NAJPRAWDZIWSZE PALMY. Jak na Florydzie. ;) pozdro.

tata pisze...

Młoda owca nazywa się jagnię. Podobają mi się opisy jedzenia. Tak trzymaj. Zdjęcia piękne.
Jedna rzecz mi się nie zgadza: "Serbia, Budapeszt"? Albo ci uczestnicy kursu nie są z Serbii, albo nie są z Budapesztu.
Pozdrowienia, trzymaj się

mamuśka pisze...

Bardzo mi się podoba! Nareszcie poczułam, że tam ci jest dobrze:) Zdjęcia piękne! Chciałoby sie pojechać!Całuski

Mateusz pisze...

Wczesniej nie pomyslalem o tym Budapeszcie, ale na pewno sa z Serbii. Mozliwe, ze studiuja w Budapeszcie, dlatego tak zapamietalem. Dzis bedzie nowa porcja zdjec:)

Olbi pisze...

Witaj Mateuszu
Świetny opis okolicy :) Zamek to bym zwiedził z chęcią, jako że ostatnio jestem w tych kręgach :> Ja mam teraz sesje poprawkową,jeden już w plecy kolos :( Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze coś wykombinować z tym.Ale ty masz dobrze z tym angielskim i portugalskim - pouczysz się troszkę obu :P Owca wysłał mi na gg coś dziwnego i wygląda to na film z jego udziałem. Ciekawe o co chodzi :)
Życzę udanego pobytu w Aveiro. Pozdrów Ewe ode mnie - ucałuj rączki :]

Mateusz pisze...

Nie wiem dlaczego przyszedl mi do głowy Budapesz. Oboje studiują w Nowym Sadzie. Już to poprawiłem w poście. Powodzenia Obli na tych kołach:) Niestety mi gg nie dziala, wiec nie mam wiadomosci od Owcy:(

mamuśka pisze...

Hej, poobracaj te zdjęcia:) Super widoki tam są!